wtorek, 1 marca 2016

Rozdział 3

Gdy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, natychmiast zbiegłam ze schodów, w między czasie krzycząc 'otwarte'. Uśmiechnięty brunet przekroczył próg drzwi i zawitał do mojego domu. Założyłam czarne trampki, które swoją drogą uwielbiałam i skierowaliśmy się do jego ciemnozielonego vana. Notabene uwielbiałam ten samochód. Auto z sofą, szafą i lodówką. Czego chcieć więcej? Często jeździliśmy z brunetem gdzieś na weekendy,żeby odpocząć od wszystkiego, dlaczego to auto to był nasz najlepszy przyjaciel.
Po jakiś 20 minutach rozmowy z chłopakiem zorientowałam się,że wyjechaliśmy już z Beacon Hill.
-Louis, gdzie my kurwa jedziemy?- zapytałam łagodnie. Oj Hope nie denerwuj się na zapas.
-Niespodzianka, nie denerwuj się, złość piękności szkodzi.
-Oj kochanie, to ty się całe życie wkurwiać musiałeś.
-Hylie jakoś to nie przeszkadzało.
-Chyba jej chłopakowi- Och jak ja kocham nasze rozmowy.
-Serio Evans, gej? Na nic więcej cie nie stać? - Jego śmiech rozprzestrzenił się po aucie.
-Oj Tomlinson, po prostu staram się być miła- dźgnęłam go w policzek, po czym wybuchłam śmiechem z jego dziwnej miny.- A tak w ogóle to kiedy dojedziemy na miejsce, bo siku mi się chce- chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Za niedługo. Za niedługo powinien być zakręt, będziemy jechać lasem, to najszybsza droga.
Chłopak miał racje i już po chwili wjeżdżaliśmy na leśną dróżkę. Jechaliśmy w ciszy wsłuchując się w kojące rytmy coldplaya, które aktualnie leciały w radiu.
Po chwili jazdy z maski auta nagle wybuchł dym, a samochód gwałtownie się zatrzymał.
-Co do cholery- westchnął chłopak i wyszedł z auta i otworzył maskę, a dym buchnął mu prosto w twarz. Gdy tylko na niego spojrzałam wybuchła niepohamowanym śmiechem. Dosłownie tarzałam się po ziemi patrząc.
-Bardzo kurwa zabawne- mruknął. Jego twarz w całości była pokryta czarną sadzą. Gdy spojrzałam na jego poddenerwowaną twarz wybuchłam - o ile to możliwe - jeszcze większym śmiechem- wstawaj idiotko - chłopak podał mi dłoń. Gdy tylko stanęłam obok niego usłyszałam kroki. Ktoś biegł w naszym kierunku i robił to cholernie szybko.
-Louis wejdź do auta- powiedziałam szybko do bruneta. Spojrzał na mnie zdziwiony - Wejdź do auta- warknęłam a on posłusznie zrobił o co go poprosiłam. Nagle usłyszałam szelest liści tuż obok mnie. Ktoś tu był. Nagle poczułam gwałtowne pociągnięcie na rękę i czułam jak wznoszę się w powietrze i ląduje parę metrów dalej, boleśnie wbijając się w drzewo.
-Hope- usłyszałam krzyk bruneta z samochodu, oraz trzask drzwi.
-Zostań w aucie - zdeterminowana, by obronić w razie wypadku bruneta wstałam i rozejrzałam się w koło. Nikogo już tutaj nie było. Natomiast Louis po chwili był już przy mnie.
-Mówiłam zostań w aucie - mruknęłam, czyjąc jak kości w moim ciele błyskawicznie się zrastają, a ja już po chwili mogąc się normalnie ruszać, zaczęłam zmierzać w stronę auta.
-Co to do cholery było?- wrzasnął przerażony brunet.- Hope, stój do cholery, musimy jechać do szpitala.- zaśmiałam się. Chłopie do jakiego szpitala.
- Nie wiem co to było- powiedziałam wsiadając do samochodu i sięgając po komórkę. Wybrałam numer osoby, która jako jedyna w tej chwili chyba mogła mi pomóc.
Jeden sygnał, a w słuchawce rozniósł się jego lekko chrapliwy głos 'tak?'
-Derek, potrzebuje twojej pomocy.

Po nie więcej niż 30 minutach usłyszałam ryk silnika,a już po chwili obon naszego wana zatrzymał się zielono- niebieski jeep. Wysiadł z niego Derek, a tuż za nim 2 nastolatków. Byli w moim wieku, może rok starsi. Spojrzałam na nich zdezorientowana. Przecież on miał tylko przeholować mi auto i nas podwieźć. Po prostu nie chciałam,żeby komuś coś się stało, a jak coś to on wie, co ma robić. Chłopak skinął  mi i brunetowi na przywitanie.
-Miałeś przyjechać sam - warknęłam w jego kierunku. Po prostu działał mi na nerwy. Prosisz człowieka o odrobinę dyskretności,a on ci 2 jakiś innych ludzi przywozi.
-Miałem- mruknął- ale zmieniłem zdanie,a oni nam się przydadzą.
-Kto to w ogóle jest - powiedziałam zdenerwowana
-Ktoś kto może ci pomóc złotko.
-Nawet mnie tak kurwa nie nazywaj- warknęłam w jego kierunku, a trójka idiotów wpatrywała się w nas próbując nie popłakać się ze śmiechu.
-Będę cię nazywał jak mi się żywnie podoba, a teraz powiedz mi co to było.- zaczęłam mordować chłopaka wzrokiem, gdy nagle odezwał się Lou.
-A myślisz,że co to było - Derek i ja spojrzeliśmy na niego zdezorientowani - Alfa! - Teraz ja już nie wiedziałam co mam zrobić, a dwójka znajomych Dereka leżała na podłodze ze śmiechu. - Scott, Stiles ogarnijcie dupy - chłopak sam się zaśmiał. Z wrażenia usiadłam pod drzewem. Co się do cholery dzieje.
-A ty skąd ich znasz? - mruknął w jego kierunku Derek
-Znajomi Allison- przerwał i spojrzał w moim kierunku- Hopie, wszystko w porządku?
Chłopak szybko do mnie podbiegł i natychmiast klęknął obok mnie. Wzięłam 3 głębokie wdechy i spojrzałam mu w oczy.
-Wiedziałeś- szepnęłam- o wszystkim. I mi nic nie powiedziałeś.
-To nie tak...
-A jak?! Do cholery jasnej Tomlinson! - wkurzona wstałam i zaczęłam iść przed siebie, chłopak zaczął jednak podążać za mną. Złapał mnie za ramie,a ja w ogóle nie przemyśliwając swojego ruchu z całej siły go odepchnęłam. Przerażona własnym zachowaniem zaczęłam biec przed siebie.
-Kurwa Hope, zaczekaj- usłyszałam głos Dereka, jednak to nie on po chwili mnie złapał. Był to jeden, z dwóch znajomych Louisa. Noż kurwa jego pierdolona mać. Dlaczego on mi nie powiedział! Gdy poczułam jak ktoś mnie do siebie przyciąga zaczęłam się wyrywać i szarpać.
Gdy to mi się udało już miałam zaatakować chłopaka, gdy spojrzałam w jego oczy. Jażyły się czerwienią. Chłopak zaryczał a ja poczułam przeszywający ból w głowie. Klęknęłam łapiąc się za skronie. Mimo bólu wiedziałam,że wracam już do żywych.
-Już ok? - zapytał nieśmiele chłopak patrząc się w moje oczy. Ja jednak tylko siedziałam na ziemi i wpatrywałam się w pustkę przede mną.- Jestem Scott tak w ogóle.
-On wiedział o wszystkim - szepnęłam, nie zwracając uwagi na chłopaka, który przysiadł się obok mnie.- Dlaczego mi nie powiedział? Nie ufa mi?
-Kurczę Hope, wydaje mi się,że on nie powiedział tobie z tego samego powodu dlaczego ty nie powiedziałaś jemu. Bał się twojej reakcji.- Chłopak miał racje. Wyciągnęłam z kieszeni papierosa i odpaliłam go opierając się o drzewo. Podsunęłam paczuszkę w stronę chłopaka zadając mu nieme pytanie, jednak on odmówił. - Nie wściekaj się na niego Hope, jemu naprawdę na tobie zależy. Zresztą chyba powinniśmy już wracać.
Dopaliłam papierosa i skierowałam się w stronę z której przyszliśmy.
-Skąd ty się tutaj tak w ogóle wziąłeś Scott?
-Derek powiedział,że ma mały problem z jakimś alfą, a już kiedyś mieliśmy taką sytuacje.
-Kto był tym nieszczęśliwcem, którego ugryzł alfa?
-Ja- chłopak uśmiechnął się pod nosem. - Wiesz poszukiwanie martwych połówek ciał w nocy, w lesie, to nie jest dobry pomysł.
-Szukałeś w nocy martwego ciała?- nie wiem czemu ale bardzo mnie to rozbawiło. Ze śmiechu zgięłam się w pół, a po moim policzku spłynęła łza, którą od razu starłam.- Co za idiota szuka  martwego ciała?! W środku nocy?!
-No co tato Stilesa jest szeryfa, a że nam się nudziło...
-W środku nocy, jezu- uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-No a ty mądralo jak się zmieniłaś hmmm? Bo nie wierzę,że w środku dnia w centrum miasta.
-Poszłam a spacer, do lasu... w środku nocy.
-Wiedziałem!- chłopak zaczął się śmiać- Wiedziałem! A się mnie czepia!
-Dobra, spierdalaj- mruknęłam. A chłopak znowu wybuchnął śmiechem.
Gdy tylko doszliśmy do pozostałej trójki ,od razu podbiegłam i wtuliłam się w ciało mojego najlepszego przyjaciela.
-Boże Lou, tak bardzo cie przepraszam- wyszeptałam w jego szyje. Gdy tylko poczułam słoną ciecz wypływającą z moich oczu, o ile to możliwe wtuliłam się w chłopaka jeszcze bardziej.
-Hej, Hopie nic się nie stało -  poczułam jak się uśmiecha i oddaje mój uścisk.
- Ej księżniczka, możemy już wracać?- Derek oczywiście musiał przerwać tą cudowną chwilę.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a wyrwę ci jądra gołymi rękami i wsadzę do mordę- powiedziałam odwracając się w kierunku najbardziej denerwującej osoby na świecie. Pociągnęłam Lou za rękaw w kierunku turkusowego jeppa, po czym sama wpakowałam się do środka.

***
Witam, witam i na wstępie przepraszam.
Tak wiem, totalnie zawaliłam z rozdziałami, ale mam nadzieje,że mi wybaczycie. Żeby wina nie leżała tylko po mojej stronie to podpowiem,że komentarze mile by mnie zaskoczyły. Powiedzmy,że będę potworem ale...
5 komentarzy = kolejny rozdział 6 marca '16
jeśli komentarzy nie będzie rozdział dodam, no tyle,że później.
                                                                                                        xxx

2 komentarze:

  1. Czyta się lekko. Podoba mi się, że język opowiadania nie jest trudny w odbiorze.
    Nie czepiam się błędów, bo sama je popełniam xD
    Ogólnie to bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, piszę ze Spisu Opowiadań. Jako że blog ten nie był od dawna już aktualizowany, a odnośnik do nas na nim nie działa, usuwam to opowiadanie ze Spisu. Jeśli wrócisz do pisania tutaj, możesz się zgłosić ponownie :)
    Pozdrawiam,
    Natulusia - Spis Opowiadań

    OdpowiedzUsuń