niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 2

Chłopak rozsiadł się wygodnie w starym,lekko zniszczonym już fotelu. Szykuje się długa noc. Spojrzałam na czarnowłosego. Jego zielone oczy wpatrywały się w czarną noc za oknem. Również skierowałam wzrok w tym kierunku. Księżyc schowany był za chmurami. Pomiędzy prześwitywało parę samotnych gwiazd.
-Dlaczego mi pomagasz? - Mój głos przerwał ciszę, ale musiałam się dowiedzieć. Nikt przecież nie pomaga sam od siebie osobie, której nie zna. Nikt w XXI wieku tak nie postępuje.
-Po prostu nie w chcę,żebyś wymordowała pół miasta - mruknął od niechcenia. Denerwował mnie swoim podejściem. Może dla niego, to,że podczas pełni zmienia się w wilkołaka to normalna sytuacja, ale dla mnie nie. Mógł by mnie trochę wesprzeć a nie ciągle pokazywać jak to nie ma we wszystko wyjebane. Ough.
-Co ci to robi za różnice?!- warknęłam w jego kierunku- Po co w ogóle wróciłeś?
-Masz racje mnie to nie robi żadnej różnicy, staram się,żebyś nikogo nie zamordowała, ale nawet jeśli to co? Ludzie ciągle umierają. Jak chcesz to idź, droga wolna. Do drzwi powinnaś trafić sama.
Gwałtownie wstałam z posłania. Idę. Niech się pierdoli.  Skierowałam moje kroki w kierunku wyjścia z pokoju i z całej siły trzasnęłam drzwiami. Niech wie,że mnie wkurwił.
-A ty gdzie- jego już trochę spokojniejszy głos rozniósł się echem po domu.Zignorowałam go dzielnie kierując się w stronę starych schodów. Zresztą co go to obchodzi. Już dochodziłam do drzwi, gdy usłyszałam - Kurwa, Hope wracaj. - prychnęłam zamykając za sobą drzwi, dokładnie starając się by zrobić to najgłośniej jak potrafię. Wyszłam już na balkon , gdy poczułam silne szarpnięcie, za prawe ramie. - Powiedziałem wracaj-  Odepchnęłam go od siebie i ku mojemu zdziwieniu chłopak poleciał na drugi koniec balustrady. Wykorzystałam okazję i ruszyłam biegiem w głąb lasu. Już po chwili usłyszałam kilka siarczystych przekleństw unoszących się na zimnym, nocnym powietrzu. Byłam zdenerwowana i czułam,że gdybym teraz na kogoś wpadła, byłabym gotowa go zabić. Kły odbijały się w świetle księżyca gotowe rozszarpać swoją ofiarę.
Na nieszczęście moje jak i mężczyzny biegnącego przez las, mój gniew nie malał. Wręcz przeciwnie. Z każdym krokiem czułam się silniejsza. Zaczęłam więc biec w jego kierunku. Moje nogi oderwały się od ziemi gotowe rzucić się na ofiarę, gdy pod wpływem czyjegoś ciężaru przewaliłam się na ziemię. Szybko wydostałam się z pod ciała, które okazało się tym nieszczęsnym Derekiem i rzuciłam się na niego. Pazurami przebiłam się przez jego koszulkę kalecząc jego klatkę piersiową.  On nie pozostał mi jednak dłużny. Szybkim ruchem wbił pazury w moją nogę i szarpnął,  tworząc głębokie rozcięcie na zewnętrznej stronie mojego uda. Cofnęłam się do tyłu gotowa ponownie zaatakował czarnowłosego, jednak chłopak był szybszy. Złapał mnie za nadgarstki wbijając pazury w moje zakrwawione już ręce.
- Wracamy do domu - warknął i pociągnął mnie za sobą za moje obolałe już nadgarstki.
Gdy zaczęłam się wyrywać on tylko łypnął na mnie niebieskimi, jarzącymi się oczami, a ja posłusznie poszłam za nim. Po nie więcej niż 20 minutach dotarliśmy do jego domu.
-Możesz mnie już puścić.- warknęłam będąc już w normalnie, ludzkiej postaci.
-Nie byłbym taki pewien- szarpnął mnie mocniej za nadgarstki. Jego pazury już zniknęły, ale świeże rany nie zdążyły się jeszcze zagoić więc nawet najmniejszy ruch sprawiał mi ból.
Chłopak zaprowadził mnie do pokoju w którym siedziałam już wcześniej. Dopiero gdy usiadłam puścił mnie, a sam zajął miejsce w starym fotelu na przeciwko. Byłam zmęczona tym wszystkim dlatego odwróciłam się do niego plecami i zwinęłam w kłębek na samym boku materaca.
Gdy otworzyłam oczy, pierwsze co zrobiłam to sięgnęłam po mój telefon, by sprawdzić godzinę. Przeciągnęłam się i usiadłam. Chwile zajęło mi zorientowanie się gdzie jestem i co tutaj robię. Po mojej lewej na fotelu spał czarnowłosy nastolatek. Ciężko mi to przyznać ale wyglądał cholernie słodko.  Zgarnęłam telefon znajdujący się na szafce nocnej. 5:40. Wyszłam z posiadłości chłopaka i skierowałam się do mojego domu.
Dojechałam pod budynek szkoły gdy usłyszałam najwspanialszy głos na świecie.
-Hope Marie Evans, dlaczego nie odbierałaś tego cholernego przyrządu zwanego twoim zasranym telefonem- poddenerwowany brunet podszedł do mnie i złapał w ramiona- Martwiłem się.- spojrzałam na niego z politowaniem. Przecież nie było mnie w nocy. Mogłam równie dobrze spać- A poza tym chciałabym, żebyś kogoś poznała- Dopiero w tej chwili zauważyłam śliczną, szczupłą brunetkę stojącą obok Lou
-Jestem Alison - uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła swoją zgrabną dłoń w moim kierunku. Z niej zapewne nie wyrastają pazury podczas pełni...
-Hope- posłałam jej sztuczny uśmiech. Ough czemu ona musi być taka ładna?!
-Przyjaźniłem się z All w podstawówce, wyprowadziła się do Beacon Hill, ale teraz wróciła- brunet aż skakał z radości wciąż wpatrując się w brunetkę.
Zaczęliśmy rozmawiać kierując się w stronę klasy do Angielskiego. Zresztą cały dzień spędziliśmy z Alison, która swoją drogą wydawała mi się trochę dziwna. Nie mówiła za dużo o sobie. Nie mówiła czemu wróciła. Gdy tylko zaczynał się taki temat, ona zwinnie go zmieniała zaczynając rozmowę na temat tego jak bardzo się stęskniła za Lou.
Po szkole umówiłam się z Brunetem, który uparł się,że musi ze mną porozmawiać, bo tak dawno nigdzie nie wychodziliśmy i w ogóle, a ja jako najwspanialsza przyjaciółka oczywiście nie mogłam mu odmówić. Uwielbiałam go. Lepszego przyjaciela chyba nie mogłam sobie znaleźć. Pocieszał mnie, rozśmieszał i pomagał w różnych sytuacjach, a poza tym sama musiałam się odstresować więc umówiliśmy się do kina.
Po zajęciach on wsiadł do swojego SUV-a i umówiliśmy się,że podjedzie pod mój dom o 7:00 i wybierzemy jakiś seans. Ruszyłam więc rowerem w stronę domu. Jednak gdy tam już dojechałam ku mojemu zdziwieniu, obok domu naprzeciwko stała ciężarówka do przeprowadzek. Niedawno wyprowadzili się stąd nasi sąsiedzi - dziwna para, więc niezbyt ucieszyłam się na widok nowych sąsiadów. Ale w sumie Hope - może nie będzie tak źle.
***
No i mamy kolejny rozdział. Specjalnie dla tych osób, które odwiedzają bloga zmarnowałam lekcje historii i pisałam rozdział. Ach ten wspaniały moment gdy masz wenę i ręka sama mknie po papierze. Nagle patrzysz a zapisałaś już 3 kartki <3
Jeśli spodobał ci się post - proszę skomentuj. Dla ciebie to chwila, ale uwierz ,że fajnie wiedzieć,że ktoś czyta to co wymyśliłaś
xx

P.S 
tak wiem,że rozdział krótki, ale mam nadzieje,że nadrobi fabułą

1 komentarz:

  1. Świetny czekam na kolejny <3 Proszę informuj mnie o kolejnych rozdziałach :)
    http://liampaynejade1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń